Weekend upłynął mi w super atmosferze.
plany mieliśmy jak zwykle inne, ale spontan wziął górę - i wyszło nam to na dobre ;)
objadamy się owocami wszelakimi.
w moim domu chyba nigdy nie było ich aż tyle, ile jest w ostatnim czasie..
co kilka dni uzupełniam zapasy.
moim numerem 1 są gruszki - pyszne, soczyste tak bardzo, że sok ścieka po ręce i buzi podczas konsumpcji ;)
mam też fazę na śliwki węgierki,
wieczorami na stole musi stać miseczka zapełniona nimi po brzegi...
nie wiem czy to zasługa owocowych witamin,
ale mam mnóstwo energii i chęci do działania.
czuję się prawie jak ostatnio przed @ - pełna mocy ;)
tyle, że to nie to - no chyba, że antyki mają taką magiczną moc :D
w sumie kto wie ;)
w niedzielę zaszalałam i na obiad przygotowałam (po raz pierwszy w życiu) makaron canneloni faszerowany kurczakiem, brokułem i serem feta, zapiekany pod beszamelem.
szkoda, że nie zdążyłam zrobić stosownego zdjęcia,
ale zapewniam, że warto przygotować takie danie :) PYCHOTA!
M zajadał aż mu się uszy trzęsły, z resztą moje mu w tym towarzyszyły :)
dziś natomiast przytachałam do domu 3 kg śliwek:
jutro chwila prawdy ;>
jak będę miała czym - to się pochwalę ;)
Zazdroszczę Ci owocowych smaków bo ja póki co ledwo patrzę na jakiekolwiek jedzenie, a przecież teraz raj owoców!
OdpowiedzUsuńJutro kupię gruszki bo aż mi ślinka cieknie jak napisałaś o tych soczystych... kapiących po rękach... mniam!
żal nie korzystać póki są ;) zwłaszcza takie dojrzałe, soczyste i pachnące :)
Usuńa gruszki.... mmmmmm...poezja :)
Za gruszkami nie przepadam. Śliwki lubię, choć bardziej w cieście, knedlach lub jako powidło (czyżby się u Ciebie takowe szykowało?). Gratuluję canneloni i przy okazji dzięki za nowy pomysł na farsz :) Dotychczas robiłam takie z mielonym mięsem albo ze szpinakiem. Ech głodna się przez Ciebie zrobiłam :P
OdpowiedzUsuńteż nigdy nie przepadałam za gruszkami, tym bardziej jestem zaskoczona, że teraz na sam ich widok mam ślinotok ;)
Usuńfarsz do canneloni w oryginalnym przepisie składał się jeszcze z kalafiora i szpinaku, ale doszłam do wniosku, że za dużo by tego wyszło na dwie osoby, więc postanowiłam go ograniczyć.
noooo Kochana - jesteś na dobrym tropie ;)
a post taki właśnie miał być - choć trochę apetyczny :)
Zjadłabym teraz takie śliweczki! Chyba zaraz pogonię na targ! :D
OdpowiedzUsuńpolecam! :)
Usuńsmacznego :D
Oj ja też mam fazę na śliwki. Ja sobie ukochałam taką odmianę "Mieszaniec". Takie większe węgierki. Pycha.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki bardzo mocno i czekam na wieści:*
O, ja pół soboty spędziłam nad powidłami :)
OdpowiedzUsuńNapisz, jak wyszło!
Bardzo trafny cytat. Trzeba zawsze myśleć pozytywnie;)
OdpowiedzUsuń