czwartek, 18 września 2014

Się pokomplikowało, czyli bujam się dalej.


 (Źródło: Internet)

udało się i przetrwałam sono-hsg.
nie do końca mogę zrelacjonować ten zabieg, bo mam wielką dziurę w życiorysie.
miałam być trochę "bamątna" - wiec dlaczego prawie nic nie pamiętam? ;]
dobra wiadomość: jajowody drożne.
ale jest też zła.

na obu jajnikach torbiele wielkości 5 cm...
być może endometrialne (taaaaa.... więc już wiem skąd te ostatnie hardcorowe bóle)
hmmm... odnoszę dziwne wrażenie, że te, które miałam operowane 2 lata temu były zdecydowanie mniejsze ;]
Pani Dr szybko zmieniła zdanie na temat inseminacji - tak, to już nieaktualne ;]
od razu dostaliśmy stos dokumentów do wypełnienia dot. kwalifikacji do programu rządowego in vitro.
wspominała też coś o Visanne...
heh...no chyba zabiję ją śmiechem, jeśli faktycznie ma zamiar faszerować mnie tym kilka miesięcy..

za tydzień będziemy myśleć co dalej.
Marvelon powoli się kończy, więc to dość istotne..
pół roku temu mówiłam jej, że nie wydaje mi się dobrym posunięciem pozostawienie mojej endometriozy samej sobie... ;]

zobaczymy.

tymczasem zastanawiam się czy na tych otępiających dragach do zabiegu człowiek mówi prawdę czy ściemnia ;>
ponoć lekarz mnie pytał w trakcie jak bardzo mnie boli w skali od 1 do 10, a ja powiedziałam, że 9!
nic nie pamiętam, ani rozmowy, ani takiego bólu :D
ponoć oni też się zdziwili, gdy usłyszeli taką moją odpowiedź, bo nie wyglądałam, żeby mnie tak bolało ;)

18 komentarzy:

  1. To na zwykłym USG nie było widać tych torbieli? Tak pytam, bo ja jestem troszkę wrażliwa na te wszystkie dodatkowe badania. Bo skoro inseminacje wykluczyli ze względu na torbiele, to można było to zrobić (chyba) za pomocą zwykłego USG. Do in vitro zaś jajowody Ci nie są potrzebne ani informacja o ich drożności. Nie piszę tego, żeby Cię zniechęcić czy coś w tym stylu ale jeśli będziesz podchodzić do IN Vitro, dobrze żebyś miała zaufanie do kliniki. Żebyś nie musiała się bać, że tylko naciągają Cię na kasę. Ja mam jobca na tym punkcie, bo sporo kasy straciłam w Invikcie i to niepotrzebnie i dlatego staram się dziewczyny uczulać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnie usg robiłam w marcu bodajże, było czyściutko. Potem miałam histeroskopię - też wszystko cacy. Potem była dłuższa przerwa. Na ostatniej wizycie lekarka zaproponowała inseminacje, a to ja zauważyłam, że nie miałam nigdy robionego hsg, a przecież to kluczowe. Więc zrobiłam je dziś, a na nim wyszło co wyszło...
      kurcze... tak się cieszyłam, że przez prawie 2 lata od operacji nie pojawiły się żadne torbiele...

      Usuń
  2. Hmm, po głupim Jasiu to można mieć różne odloty ;) Ja w każdym razie zawsze miałam, nie wiem co Tobie dawali, ale jak widać też można mieć jazdę ;) Co do reszty medycznych informacji niestety nie bardzo się orientuje w temacie, mimo że mama ginekolog, ale szkoleń od niej aż takich wnikliwych to nie miałam ;) W każdym razie trzymam kciuki za Ciebie i może pomyśl o zmianie lekarza? Bo to trochę chyba coś nie tak, jak to ty uświadamiasz lekarzowi jakie badanie Ci potrzebne, bo na mój prosty rozum to powinno być odwrotnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmianę mam na uwadze ;)
      generalnie jestem mocno uprzedzona do kobiet - ginów, a tu niestety zostałam na nią skazana..

      Usuń
  3. Doświadczeń z takimi zabiegami i specyfikami póki co jeszcze nie miałam. Aczkolwiek może się okazać, że wszystko przede mną. Hmm skąd ja to znam, że lekarzom się sugeruje co może warto sprawdzić itp. Z tego powodu już kilka razy lekarza zmieniałam, bo to nie tak ma działać, że ja mówię co może powinno się zrobić.
    Popieram, że endometriozy nie powinno się zostawić samej sobie. I te torbiele. Sama borykam się teraz z jedną. I jeszcze markery nowotworowe mam do zrobienia. Marvelon też biorę. Za tydzień koniec pierwszego opakowania. Jeszcze 2 przede mną, a potem zobaczymy.
    Ciekawe czy mielibyśmy szansę na kwalifikację do rządowego programu....
    No nic. Okaże się może co dalej w listopadzie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko,
      nam ginka kazała od razu kserować wszystkie dokumentacje od poprzednich ginów (od roku 2011). Akurat wzięłam ze sobą całą teczkę więc pokserowaliśmy od ręki.
      Zaraz po hsg poszłam na badanie Ca-125, czyli właśnie markera. Ostatni wynik miałam chyba z początku roku i był kilkukrotnie przekroczony. No, ale pani dr skoncentrowała się na czymś innym.
      u mnie ciąg dalszy w przyszłym tyg i bardzo jestem ciekawa co dalej.

      Usuń
    2. Czekam więc na wieści co dalej.
      Ja Ca-125 miałam robione w październiku 2013 - było w normie. Ale teraz kazał je ponowić plus jeszcze jeden marker.
      Co do dokumentów - zobaczymy co powie w listopadzie. Musiałabym teraz odwiedzić kilku i kserować karty ewentualnie (żadnej dokumentacji od nich nie dostawałam niestety). Dopiero od obecnego lekarza mam po wizycie jakieś dokumenty. Zobaczymy co powie. W razie czego powiedział, że wszystko poprowadzi więc na pewno wytłumaczy co i jak.
      Póki co mam nadzieję, że uporam się z torbielą i wyniki będą ok. No i czekają nas jeszcze badania hormonalne męża. Genetyczne na szczęście wyszły dobrze.

      Usuń
    3. Też nigdy nie dostawałam żadnych dokumentów od kolejnych ginów. Dlatego gdy wiedziałam już, że muszę się zgłosić do kliniki leczenia niepłodności pojeździłam po moich "byłych" ginach i pokserowałam sobie kartoteki. Niestety nie udało mi się uzyskać protokołu pooperacyjnego ze szpitala, bo żądają osobistego przyjazdu po dokument, a to dla mnie awykonalne póki co.
      U mnie Ca zawsze przekroczone :-/
      Na pewno lekarz dokładnie Wam wytłumaczy co i jak, jakie dokumenty potrzebne itp. Nie zaszkodzi jednak powoli je sobie pozbierać, żeby potem nie tracić czasu.
      trzymam kciuki, żeby sprawy toczyły się pozytywnie do przodu :)

      Usuń
    4. Jeśli będzie taka potrzeba to pokseruję. W sumie z tego, co czytałam udokumentowany co najmniej ponad rok nieskutecznego leczenia. Mogłabym mieć dokumenty od października 2013 więc już praktycznie rok. W razie czego poczekamy. Już nic nie chcę robić na szybko, na siłę.
      Za Ciebie także trzymam kciuki :))))

      Usuń
  4. A laparoskopia by nie pomogła, a potem od razu próba zajścia w ciążę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu,
      2 lata temu miałam laparotomię - torbiel była o wiele mniejsza, ale gin stwierdził, że lepiej przeprowadzić operację. To była dobra decyzja, bo pousuwali mnóstwo zrostów, a nie daliby rady usunąć ich przy laparoskopii. Miałam wielkie nadzieje, że po operacji uda mi się zaciążyć - niestety nic takiego się nie stało. Przez kilka miesięcy brałam Visanne, po którego odstawieniu zaciążenie jest bardzo prawdopodobne, ale też się nie udało.
      nie wiem jaka będzie decyzja ginki. Osobiście chyba miałabym obawy poddać się laparo przy tak dużych torbielach... mam cichutką nadzieję, że może jednak okaże się, że są to "tylko" krwotoczne i przy zastosowaniu odpowiednich leków same znikną...
      no nic... zobaczymy...
      to właśnie jest straszne przy endometriozie: kolejne operacje, zabiegi i znowu operacje...
      :(

      Usuń
    2. Tez mialam pousuwane zmiany III sropnia endometriozy.... a sie boje co bedzie po ciazy... bo wiem ze na to nie ma lekarstwa :(

      Usuń
    3. Nie martw się zawczasu ;)
      nie mamy zbyt wielkiego wpływu na tę chorobę niestety, ale lekami można ją do jakiegoś stopnia wyciszać. Ciągle mam nadzieję, że może któregoś pięknego dnia doczekam wynalezienia cudownego leku ;)

      Usuń
  5. Jakby co, to ja miałam torbiel (ponoć endometrialną, ale to nie było pewne; niewykluczone, że po stymulacjach). Zaszłam z nią w ciążę (po in vitro). Wchłonęła się w ciąży.
    Podczas punkcji dr mi ja nakłuł. I ciut się zmniejszyła.
    Koleżanka zaszła w naturalną ciążę z torbielami i polipami.
    A czasem jak się usłyszy, że trzeba "z grubej rury", pomaga...
    Mnie pomogło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no tak, nakłuć można jeśli torbiel jest inna niż endometrialna, bo te to tylko do wycięcia...
      nakłucie mogłoby spowodować dalsze rozsianie się endometriozy... a mnie już wystarczy, że miałam wszystkie organy ze sobą pozrastane...
      no, ale nie będę gdybać - zdaję się na lekarzy ;)

      Usuń
    2. Aha, czyli u mnie jednak musiała nie być endometrialna...
      A lekarzom trzeba zaufać. Sensownym. Ja w to wierzę.
      (zwłaszcza teraz, gdy moje dziecko leży w szpitalu :(((( )

      Usuń
  6. Jak będziesz brała Visenne to pamiętaj, żeby nie pić wtedy soku grejpfrutowego ponieważ może zwiększać stężenie leku i wywoływać działania niepożądane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sok grejpfrutowy nie jest wskazany przy braniu jakiegokolwiek leku, nie tylko Visanne ;)
      zawsze staram się popijać leki wodą, czasem herbatą, ale nigdy sokiem.
      póki co jednak Visanne mi nie grozi :)

      Usuń