piątek, 4 lipca 2014

Lipiec.

 (Źródło: internet)

Pora przygotować się na kolejne spotkanie z kliniką.
Mimo sprzyjających nadmorskich okoliczności, resetu, relaksu, stad bocianów, itp. - cel nie został zrealizowany.
Obiecałam sobie, że jeśli nic z tego nie wyjdzie - bierzemy byka za rogi.
Lipiec ma być miesiącem konkretów.


dziś ogarnęłam zwyczajowe sobotnie porządki, by jutro móc z czystym sumieniem urwać się z domu.
jutro w planie spotkanie z Przyjaciółką, obiadek u Mamy, czyli generalnie chillout.

Poza tym?
mega pozytywny nastrój został nieco ostudzony przez codzienność...
wesołość przeplata się ze smutkiem...
życie ze śmiercią...
kilkanaście lat temu przyniosłam do domu maleńkiego kociaczka... dziś jest z nim bardzo, bardzo źle, wyczerpane są już wszelkie formy / sposoby leczenia...
i właściwie trzeba podjąć ostateczną decyzję...
serce się kraje.
trzeba dużo sił, odwagi i miłości, by pomóc, a przede wszystkim pozwolić zwierzakowi  odejść...














3 komentarze:

  1. To ja kciuki trzymam za to łapanie za rogi, żeby lipiec był szczęśliwym miesiącem dla Was :) Współczuję bardzo konieczności żegnania się z mruczkiem i wyobrażam sobie jakie to trudne podjąć tą ostateczną decyzję. Bo chociaż to kot, to nie zmienia to faktu, że to też kochany przyjaciel. Siły zatem też Ci życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Lapcie za rogi i nie puszczajcie, a na pewno sie uda... ;-) Trzymam mocno kciuki i przytulam :-*

    OdpowiedzUsuń