M po raz kolejny podjął temat mojej wizyty u neurologa.
Chyba nie ma co kręcić i odwlekać, tylko po prostu trzeba się umówić, pójść i zrobić jakieś badania.
Właściwie nie załatwiłam w tym tygodniu nic.
Wydawało mi się, że mam tyyyyle czasu, że z pewnością umówię się w końcu do kliniki.
I dupa.
Postaram się jutro, żebym nie miała wyrzutów sumienia, że ostatnie dni były takie bezproduktywne.
W końcu lipiec miał być miesiącem, gdy ruszamy z kopyta..
Wczoraj spotkałam znajomą, której dawno nie widziałam.
- "ooooo! cześć! nie poznałam Cię!" - usłyszałam,
- "fajnie, może w końcu zostanę milionerką" - odpowiedziałam,
- "jakoś inaczej wyglądasz... nie jesteś czasem w ciąży??"
- ".... taaaa... z bliźniakami ;] nad morzem byłam, opaliłam się... fryzurę zmieniłam.... ;]"
jakie to proste ;]
chodzą za mną maliny.
muszę zrobić jakąś tartę z malinami...
a przez weekend totalny chillout.
Nie masz pojęcia jak bardzo marzy mi się taki wspólny chillout :)
OdpowiedzUsuńA tydzień miałyśmy dosłownie taaaaki sam!
przylazła franca w końcu do Ciebie? ;)
Usuńpozostaje nam wziąć się w garść i porządnie ogarnąć po słabym tygodniu ;)
Mnie się franca zaczęła. Nie cierpię jej. Udanego chilloutu zatem. Poza tym dałaś mi pomysł na powtórzenie jednego wpisu ze starego bloga swoim komentarzem u mnie.
OdpowiedzUsuńwidzę, że anty-klub francy się rozrasta ;) życzę, żeby szybko poszła i dała odetchnąć :)
UsuńTwojego starego bloga nie znam, ale bardzo chętnie poczytam o tym, o czym napisałam w komentarzu u Ciebie :) to po prostu musi być fajna historia ;)
Zdziwisz się bo historia bardzo banalna ;) a stary blog usunęłam kiedyś więc muszę niestety napisać na nowo. Ale w sumie dobry pomysł, bo weny nie mam ogólnie. Poza tym nic nie stoi na przeszkodzie by zrobić wpis dedykowany dla Ciebie ;)
Usuńojejku jejku, będę zaszczycona! :))
Usuń