czwartek, 6 lutego 2014

Pomalutku..

Pomału, pomalutku wydłużają się kolejne dni.
Poranki zaczynają szarzeć, a wieczory zlewają się pomarańczą i granatem...
Nie mogę się doczekać, by codzienna pobudka odbywała się w słońcu, ewentualnie jakiejkolwiek jasności ;)
Dziś zauważyłam na wierzbach bazie (choć fakt, były też w grudniu :P), a na krzakach czarnego bzu maleńkie, zielone zaczątki liści..

W pracy mam ciężki okres.

Zbliżająca się kontrola podnosi wszystkim ciśnienie i obroty.
W błyskawicznym tempie upływają kolejne dniówki, do domu wracam zmęczona, przede wszystkim psychicznie. Muszę się chyba nastawić na jakieś nadgodziny, a to spotęguje zmęczenie...
To wszystko sprawia, że nie mam za bardzo czasu i chęci na myślenie o klinice i dalszym leczeniu.
Oczywiście mam to gdzieś z tyłu głowy, dziś wysłałam pismo do szpitala o wydanie dokumentacji, zaraz zadzwonię do przychodni o ksero dokumentów od gina - więc coś tam robię w kwestii przygotowań.
Co rusz zaglądam na internetową stronę kliniki, ale ciągle nie mogę kliknąć w zakładkę "Umów się na wizytę"...

Łapię się jednak na tym, że unikam myśli o klinice, bo najzwyczajniej się boję.
Boję się przyznać, że mam - MAMY problem.
Może ja, a może M... choć oczywiście bardziej podejrzewam siebie...
W końcu to ja mam endometriozę i ja przeszłam operację... plus parę innych dodatkowych pobytów w szpitalach...
Pójście do kliniki oznacza przyznanie się, że nie jest dobrze i potrzebna nam fachowa pomoc.
Mimo, że gdzieś tam w głębi zapewne, cierpi moje ego - wiem, że innej opcji nie ma.
Bo gdyby była, bujałabym już małego bobasa, ewentualnie narzekałabym na ciężki brzuch...

Idzie Wiosna... wszystko budzi się do życia...
Wszystko.


8 komentarzy:

  1. Bo to przychodzi z czasem. I ja się często łapię na takich myślach gdy siedzę w korytarzu Kliniki. No bo nawet po 1 IUI siedzę tam i czuję się jakbym zaczynała tą całą przygodę.
    Mam koleżankę której za żadne skarby świata nie zaciągniesz do lekarza, wciąż wierzy w to że obejdzie się bez pomocy osób trzecich.
    Ale powiem Ci, że jak już wpadniesz w młyn przygotowań, starań itd to zaczynasz wierzyć w to, że jednak może akurat Ty wyłamiesz się z tych wszystkich % i szans... i uda się już teraz, zaraz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie masz rację... ;)
      Trzeba mieć taką nadzieję. Ale też siłę, by wstać po każdej porażce..
      Nastawiam się psychicznie ;)

      Usuń
    2. Nastawiaj się i bierz się do działania. Wiem, że łatwo się mówi ale Ty doskonale wiesz jak uwielbiam dramatyzować :)

      Usuń
    3. Dobrze jak czasem ktoś pociągnie za uszy do góry :P
      dzięki :*

      Usuń
  2. Kochana, głowa do góry. Nie ma co demonizować. Pójście do dentysty jest w pewnym sensie gorsze, bo oznacza, że zaniedbałaś zęby. Tutaj nic sama nie zawiniłaś.
    Idź i już. W każdej chwili możesz zrezygnować, jeśli będziesz się tam źle czuła.
    No, śmiało :) To naprawdę drobny gest w naszym życiu, a wielki dla Twojego dzieciaczka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, mam pytanko... jak wyglądało u Ciebie leczenie endometriozy? Jakbyś mogła odpisz na maila vide.cul.fide@o2.pl :)

    Pozdrawiam i przesyłam mnóstwo pozytywnej energii :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej... to trochę długawa historia, ale ok - postaram się odpisać skrótem ;)

      Usuń