piątek, 1 maja 2015

Szukając równowagi.

Ostatni czas jest dla mnie ciężki, zwłaszcza psychicznie.
w pracy ogrom spraw, ciągle wyskakuje coś nowego, ważniejszego.
na kartkach, w notesie kolejne zapisy rzeczy do zrobienia...
głowa nie ogarnia, a koncentracja leży i kwiczy.
więc inną sprawą jest zerknięcie do owego notesu...



w całym tym kieraciku staram się znaleźć chwilę na to,
by wyjść na spacer, odetchnąć pełną piersią wiosennym powietrzem,
by spojrzeć w niebo, czy to błękitne, czy przysłonięte deszczowymi chmurami,
by posłuchać świergolących ptaków, czy nazbierać mleczy na syrop.


posprzątałam też balkon, przyniosłam z piwnicy balkonowe meble,
pozostał mi zakup kwiatów, ale tu mam zagwozdkę,
bo na to co bym chciała, powinnam mieć taras...
albo lepiej ogród :D duży :D

w sklepach coraz więcej nowalijek,
staram się z nich korzystać, bo mój zmęczony organizm bardzo tego potrzebuje.
muszę się nauczyć pić wodę ;]
moja skóra jest w kiepskiej kondycji..

próbuję znaleźć równowagę,
między tym co "chcę", a co "muszę"...



14 komentarzy:

  1. A na co ten syrop z mleczy? Bo mi rosną na trawniku, to może się na coś przydadzą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na przeziębienie, na odporność, ma właściwości przeciwzapalne. Ja go uwielbiam do herbaty, jest pyszny i aromatyczny. W życiu bym nie pomyślała, że ze zwykłego mlecza można zrobić tak fajny syrop. Jak najbardziej polecam :)

      Usuń
  2. Rok temu obiecałam sobie, że w tym zrobię ten syrop. Dobrze, że napisałaś o nim, bo jak zwykle obejrzałabym się za późno. Pewnie masz sprawdzony przepis. Czy możesz podać proporcje?
    Niech ubywa pozycji w notesie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W internecie jest mnóstwo przepisów, a ja pomieszałam kilka i robię tak:
      ok. 350 kwiatków mlecza
      1 l wody
      1 kg cukru
      1 cytryna
      W słoneczny dzień, najlepiej taki, gdy od min. 3 nie padał deszcz, zbieram same kwiaty (musi być sucho i słonecznie, by kwiaty były bogate w pyłek). Rozkładam je na balkonie, by pozbyć się mieszkających w nich robaczków. Po jakimś czasie przekładam do garnka, zalewam litrem wody i gotuję 15 min (liczę od momentu wrzenia). Po 24 h przecedzam zawartość garnka przez gazę (bo jednak nie wszyscy mieszkańcy mleczy postanowili dobrowolnie się wyprowadzić ;)), jeśli wody ubyło - dopełniam do 1 l, wsypuję cukier, dodaję pokrojoną w plasterki, obraną cytrynę. Gotuję, od czasu do czasu mieszając i pilnując, by nic się nie przypaliło. Trudno mi powiedzieć ile dokładnie czasu, bo za każdym razem wychodzi mi inaczej ;) w zeszłym roku syrop wyszedł mi jaśniejszy i rzadszy, w tym jest bardzo ciemny i mega gęsty. Im dłużej się gotuje, tym właśnie staje się ciemniejszy i gęstszy. Gorący przelewam do słoiczków. Nie pasteryzuję.
      Ważne: przed rozpoczęciem całej procedury nie płuczemy kwiatków! znajduje się w nich pyłek, który jest dla syropu najważniejszy, mija się więc z celem wypłukanie go z kwiatów.
      Smacznego :)

      Usuń
    2. O dzięki za ten syrop! Jestem zainteresowana :)

      Usuń
    3. I ja dziękuję za przepis.

      Usuń
    4. Smacznego dziewczyny :)

      Usuń
  3. Postaw sobie butelkę w widocznym miejscu i co Ci się przypomni, to weź kilka łyczków. Nie pij na chama, bo Ci zbrzydnie. Ja myślałam, że jak skończę karmić to nie będę mogła patrzeć na wodę. Marzyła mi się cola. Teraz nawet nie spojrzę na słodkie napoje a bez wody żyć nie mogę. Nawet w nocy jak wstaję karmić małego, to muszę ściągnąć kilka łyków.
    Ja też w ubiegłym roku czerpałam ogromną siłę z natury. Napatrzeć się nie mogłam i nawąchać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. spróbuję ;)
      a piękno natury staram się dostrzegać zawsze :)

      Usuń
  4. Dobrze jest znaleźć czas choć na chwilę oddechu. Wiosna i lato to czas kiedy łatwiej jest dostarczyć organizmowi witamin.
    Ja wodę piję choć nadal chyba nie tyle co powinnam. Trochę się zebrałam w sobie i ograniczyłam mocne herbaty i kawę zastępując je wodą. Ale ilość wody muszę zwiększyć. Widać, że mój organizm nadal dostaje jej za mało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u mnie to samo... herbatę piję głównie zieloną z cytryną czy coś w tym stylu, kawę słabiutką max 1 dziennie, ale wody wcale :-/ a widzę, że cera wysuszona bardzo mimo, że codziennie na noc smaruję kremem...

      Usuń
  5. dzięki za przepis mleczowy... w życiu bym nie pomyślała, że to może być pożyteczna roślina (poza tym, że uwielbiam patrzeć na łąki pełne mleczy). może uda się spróbować, bo na odporność to bardzo by mi się przydało :)
    u mnie też ostatnio większa chęć do picia wody (aczkolwiek zaczęłam od ciepłej, przegotowanej, bo jak zimno na dworze to do zimnej ciężko mi było się przekonać). teraz im będzie cieplej, tym chęć na zimną powinna być większa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie się zawsze wydawało, że mlecz jest trujący :P
      ale miodzik z niego pyszny, u mnie wczoraj poszła druga tura. Wyszedł piękny, bursztynowy, o idealnej gęstości.
      woda, woda... ehhh... trzeba przestać o niej gadać, a zacząć pić :D

      Usuń
    2. to szklanka wody... na zdrowie! :)
      wracając do mleczy - u mnie też poszło w dwóch turach, ale minimalnych ilościach :) jest więc 7 małych słoiczków płynu. z tym, że u mnie jakoś mocno nie zgęstniał... jest mniej więcej taki tak np. kupne syropy z malin. myślisz, że może taki być? w smaku całkiem ok :)
      a co do przechowywania - pisałaś, że nie pasteryzujesz, a zamykasz na gorąco. jak długo wytrzymują i gdzie je trzymasz przez ten czas? (sorry za takie techniczne pytania, ale mimo iż od dziecka piję i jadam głównie domowe przetwory, to sama jakoś nie potrafiłam do tej pory się do tego zabrać i korzystałam z dobrodziejstw Rąk Mamy ;)

      Usuń