Moje samopoczucie od piątku jest tragiczne.
Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam aż takiego doła...
OK, wiem, że jest PMS przed @, ale tuż po??
Jestem nabuzowana tak, że aż iskrzy... w pracy osiągam szczyty wkurwa, a jednocześnie odczuwam totalną niemoc, bezsilność i chce mi się ryczeć z byle powodu...
nie chce mi się z nikim spotykać, ani gadać, nawet z własnym M.
w domu staram się zaszyć w kącie nad książką lub po prostu iść spać o baaardzo wczesnej godzinie..
nie chcę wszczynać bezsensownych awantur, gdy wiem, że aktualnie rządzą mną jakieś zryte hormony...
NIENAWIDZĘ siebie takiej.
wiem, że muszę przeczekać ten czas.... ale łatwo nie jest...
Kiedy myślę, że gorzej być nie może... okazuje się jak bardzo się myliłam - także łączę się w dołku!
OdpowiedzUsuńPs. z mailem wstrzeliłam się idealnie w najgorszy moment więc może nie czytaj?
Zaryzykowałam i przeczytałam ;) nie będę się cięła, słowo :P
UsuńTak jak koleżankę wyżej mnie niestety życie też nauczyło, że ZAWSZE może być gorzej. Dlatego cały czas uczę się cieszyć się tym co jest tu i teraz, nawet jeśli to nie jest zgodne z tym czego oczekiwałam. Łatwe to nie jest, ale dno ma to do siebie, że można się od niego odbić. Staraj się nie leżeć na nim za długo... A piosenkę bardzo lubię (tekst, bo melodii jakoś nie pamiętam). Trzymaj się mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńPodpisuję się rękami i nogami - trzeba doceniać małe przyjemności. Tak staram się robić, ale też zdarza mi się dół czy dołek. Z aktualnego powoli się wygrzebuję - już mi się znudził ;)
UsuńPiosenkę bardzo lubię, choć wprawia mnie w jakiś smutny nastrój... no ale tak mi w tamtym momencie pasowało...
Ech.... Też mi jakoś niewesoło.
OdpowiedzUsuńJa to ostatnio stwierdziłam, że podczas PMS-u nie jestem jakoś specjalnie czepialska czy złośliwa, ja po prostu myślę wtedy na głos.... Może i potrzebny ten PMS, żeby wyrzucić z siebie wszystko to, co przez cały miesiąc kotłuje się w środku?
hmmm.... ja inaczej - zamykam się w sobie i nie dopuszczam nikogo. Słaba opcja.
Usuńgorzej jesli teraz to nie PMS tylko jakiś dziwny schiz przedowulacyjny ;] coś się Matce Naturze porąbało, skoro zamiast w słitaśny nastrój, ja wpadam w mega chandrę i dotknąć się nie dam ;)