niedziela, 9 marca 2014

O hierarchii problemów.

Czasem, gdy zupełnie się nie spodziewamy, zdarza się coś, co przewraca wszystko do góry nogami.
Przestają być ważne sprawy dotąd ważne, tracą na znaczeniu codzienne problemy, wszystko schodzi na dalszy plan.
Tak też było z ostatnim postem... choć na tamtą chwilę problem wydawał się ogromny - kilkadziesiąt godzin później zupełnie stracił na znaczeniu.
Jeśli rzeczywiście stres skraca życie - przez ostatni tydzień straciłam chyba jakieś 10 lat..

Ale już wychodzę na prostą, głowa i myśli są spokojniejsze...
Dostrzegam zieloną mgiełkę wokół, wsłuchuję się w ptasie trele, mogę głębiej odetchnąć...
Z pewnością w odstresowaniu pomogła mi wczorajsza fizyczna praca w ogródku.
Nie ma to jak pograbić suche liście, czy spontanicznie przekopać grządkę ;)
I chociaż dziś mam straszne zakwasy na przedramionach oraz pęcherze na dłoniach - jest mi z tym dobrze... wczoraj o 22:00 zasypiałam przed tv ;)

Najbliższe tygodnie będą pracowite i wymagające. Nie tylko w pracy, ale też ze względu na klinikę.
Mam nadzieję, że uda mi się wszystko poukładać i pozałatwiać.
Wierzę, że limit złych wydarzeń wyczerpałam...

2 komentarze:

  1. Cieszę się, że już jest lepiej:) Napędziłaś nam stracha.
    Ściskam mocno.
    Buziak!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cóż, gdy wydaje się, że jest źle - kochany Los pokazuje, że zawsze może być jeszcze gorzej ;) dlatego tym bardziej doceniam to, co mam ;)

      Usuń