Mało mnie ostatnio w blogosferze. Bardzo mało.
Nawet nie zauważyłam, że tyle dni minęło od mojej ostatniej tu bytności.
W tematyce niepłodnościowej nic się nie dzieje, zajmuję się różnymi innymi sprawami, nie myśląc o klinikach i leczeniu wcale.
Robię syropki z mlecza, porządkuję balkon zastanawiając się nad jego tegoroczną aranżacją i pochłaniam kolejne książki.Totalnie przepadłam.
M się trochę wkurza i irytuje, bo czuje się zaniedbany, a ja nie jestem w stanie się oderwać od lektury, gdy już uda mi się znaleźć na nią chwilę.
wtorek, 29 kwietnia 2014
niedziela, 20 kwietnia 2014
Życzę Wam..
by te Święte były dla Was czasem pełnym wytchnienia,
w ciepłej, rodzinnej atmosferze...
Niech upłyną zdrowo i spokojnie.
:)
piątek, 18 kwietnia 2014
Chroniczny stres...
Śmieszy mnie, gdy w tv, radiu, przychodniach lekarskich - z każdej strony wmawia nam się, że trzeba ograniczać stres.
Jasne, ja bardzo chętnie - tylko czy ktoś mi wytłumaczy jak to zrobić?
Mimo, że się staram - nie potrafię się nie stresować.
Jestem z gatunku tych, którzy wszystkim i wszystkimi się przejmują.
Swoje obowiązki traktuję bardzo poważnie, źle się czuję, gdy czegoś nie zrobię lub się nie wyrobię.
Tak samo w sprawach rodzinnych.
Lubię jasne sytuacje, nie znoszę niedopowiedzeń.
Jasne, ja bardzo chętnie - tylko czy ktoś mi wytłumaczy jak to zrobić?
Mimo, że się staram - nie potrafię się nie stresować.
Jestem z gatunku tych, którzy wszystkim i wszystkimi się przejmują.
Swoje obowiązki traktuję bardzo poważnie, źle się czuję, gdy czegoś nie zrobię lub się nie wyrobię.
Tak samo w sprawach rodzinnych.
Lubię jasne sytuacje, nie znoszę niedopowiedzeń.
wtorek, 8 kwietnia 2014
Pierwsza wiosenna burza.
Zapowiadana w końcu się pojawiła.
jeszcze świeciło słońce, jeszcze świergotały ptaki i dosłownie w momencie zrobiło się cicho... ciemno.
rozsiadłam się wygodnie na balkonie ze szklanką herbaty...
wiatr szarpnął drzewami... chmury zakłębiły się.... rozbłysły błyskawice...
grzmoty przetoczyły się w powietrzu...
lunęło...
uwielbiam zapach deszczu i burzy...
mogłabym tak patrzeć i patrzeć na niezwykły pokaz sił Natury...
jeszcze świeciło słońce, jeszcze świergotały ptaki i dosłownie w momencie zrobiło się cicho... ciemno.
rozsiadłam się wygodnie na balkonie ze szklanką herbaty...
wiatr szarpnął drzewami... chmury zakłębiły się.... rozbłysły błyskawice...
grzmoty przetoczyły się w powietrzu...
lunęło...
uwielbiam zapach deszczu i burzy...
mogłabym tak patrzeć i patrzeć na niezwykły pokaz sił Natury...
poniedziałek, 7 kwietnia 2014
Chmury na horyzoncie....
Ostatnimi czasy naprawdę nie mogę narzekać na brak wrażeń.
Zarówno w sprawach domowych, jak i służbowych dużo się dzieje...
Czasem mam ochotę wyjść z siebie... i nie wracać.
I choć ciągle coś podcina mi nogi - wstaję i idę dalej.
Kiedyś - stojąc przed problemem wlazłabym pod kołdrę i użalała nad sobą.
Dziś - mierzę się z nim od razu, szukam rozwiązań, pytam, konsultuję się, rozmawiam.
Zarówno w sprawach domowych, jak i służbowych dużo się dzieje...
Czasem mam ochotę wyjść z siebie... i nie wracać.
I choć ciągle coś podcina mi nogi - wstaję i idę dalej.
Kiedyś - stojąc przed problemem wlazłabym pod kołdrę i użalała nad sobą.
Dziś - mierzę się z nim od razu, szukam rozwiązań, pytam, konsultuję się, rozmawiam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)